niedziela, grudnia 30

FINGER FOOD AND F*CK THE NEW YEAR

Siedzę na łóżku przy zgaszonym świetle, żeby nie straszyć współdomowników maseczką na mojej twarzy. Piszę na klawiaturze, która nie uskutecznia 5-ciu klawiszy i - a co tam! - nie mam soczewek! Dzieje się... -_-' 

Dzień przed sylwestrem. I co się cieszysz? Nienawidzę sylwestra niemal tak samo jak urodzin. Wielka światowa presja, żeby wykręcić imprezę roku, która i tak zazwyczaj kończy się tłuczonym szkłem. Ewentualnie - tłuczonym ryjem. Daj buk odlecieć przed północą i 'nie uczestniczyć w tej zabawie' (ukłony dla mamy Y. zawsze aktualne ;) ).
I jak co roku mówisz:
- w dupie to mam. Noc jak każda inna. Zostaję w domu.
I jak co roku tuż przed wpadasz w panikę i zaczynasz skomleć, bo tak ci źle i samotnie. Nie oszukujmy się. Ja nie będę oszukiwać ciebie. Zdarzyło mi się skomleć o 23:50 i paranoidalnie próbować się gdzieś dostać xD. Too late, u looser. Więc tego roku podkulę dumny ogon pod zad, wcisnę flaszkę pod pachę i grzecznie gdzieś podreptam. I - o zgrozo! - pewnie będę się dobrze bawić o.O

Jedzenia nie wezmę. Nie, nie. Mam wolne do końca roku i nie tykam noża. Te 3 proste rzeczy, które ci dziś przedstawię zrobiłam jakiś czas temu. Niech będą wstępem do kilku najbliższych karnawałowych wpisów (zupełnie jakbyśmy mniej imprezowali poza karnawałem @_#), poświęconych jedzeniu typu 'finger food'. 

  
***
Zaczynając od najbardziej podstawowych jednokęsowych kanapek, bo ta pasta naprawdę jest pyszna ;)

JEDNOKĘSOWE KANAPKI Z PASTĄ Z PIECZAREK I FETY:                  



składniki:
- dwie garści pieczarek
- 0,5 opakowania fety
- śmietana
- natka pieruszki
- sok z cytryny
- sól, pieprz

wykonanie:
Pieczarki przesmaż według tych zasad. Wymieszaj jeszcze ciepłe z fetą. Dodaj posiekaną natkę i tyle śmietany, żeby wygodnie nakładało się pastę. Dopraw cytryną, solą i pieprzem.
Dobry twardawy chleb pokrój na małe kwadraciki. Nakładaj po łyżeczce pasty i ozdabiaj listkiem natki. Najlepiej wyglądają geometrycznie i pedantycznie ułożone w rzędy i kolumny na drewnie lub papierze do pieczenia ;).


***
Drugi stopień trudności. Przyrządzałam w ten sposób nektarynki jeszcze w wakacje razem z piotrem - przed jego wylotem z polski. Bardzo dawno temu. Wyszły pysznie. Myślę, że najlepiej ten farsz smakowałby i wyglądał w morelach. Niemniej jednak jest zima xD. Ani nektarynek ani moreli w polsce. Nie szkodzi. Teraz stawiam na melony. Sama w styczniu na pewno je zrobię. Może w ramach 'klamry' właśnie dla piotra, kiedy odwiedzi polskę (?).

PIECZONE NEKTARYNKI Z MUSEM SEROWYM z marynowanymi jalapeno:     


składniki:
- nekatrynki/morele/melon etc.
- bryndza
- ricotta lub serek twarogowy
- lazur
- ewentualnie śmietana
- marynowane papryczki jalapeno
- natka pietruszki
- sok z cytryny
- sól, pieprz
- cytryna do ozdoby

wykonanie:
Nektarynki/morele przekrój na pół. Melony obierz ze skóry, wyczyść z pestek i pokrój na niewielkie kawałki. Możesz podciąć nieco spody, żeby stały stabilniej. Możesz je nieco wydrążyć, jeśli kawałki są mało obłe. Sensownie. Owoce najlepiej zgrillować, ale jeśli - jak teraz - jest zima i nie masz patelni grillowej (nad czym ja wciąż ubolewam :c ), wstaw je po prostu na kratce do  mocno rozgrzanego piekarnika. 
Mus jest banalny. Weź taką samą ilość każdego z serów i zmiksuj z natką pietruszki na gładką masę. Wymieszaj z drobno posiekaną jalapeno (ilość w zależności od ostrości, jaką chcesz osiągnąć - jalapeno raczej nie jest bardzo ostra), sokiem z cytryny, solą i pieprzem. Jeśli masa jest za gęsta, dodaj śmietany i dopraw ponownie. 
Pozwól owocom nieco przestygnąć, żeby mus nie rozlał się na nich pod wpływem ciepła. Nakładaj porządny kopiec. Obok każdej porcji połóż zwinięty plasterek cytryny  - jak do łososia. Jestem fanką kwasów, więc na pewno bym z niej skorzystała ^^.


 ***
I na koniec nieco bardziej wymagająca manualnie przekąska :D. W polsce raczej nie jada się omletów w ten sposób. W japonii zimny omlet(tamago) - np. do nigiri czy jako zwieńczenie zupy - jest czymś naturalnym. Nazywam to więc mało wyszukanie xD:
POLSKIE TAMAGO:                                                  



składniki:
- jajka (po trzy na jeden omlet)
- szpinak w liściach
- feta
- czosnek
- sok z cytryny
- sól, pieprz

wykonanie:
Na oleju przesmaż krótko czosnek. Dodaj szpinak (powiedzmy mała garść zblanszowanego lub mrożonego na jeden omlet). Podgrzej i dopraw sokiem z cytryny, solą i pieprzem. Odstaw.
Do miseczki wbij jajka. Posól, popieprz i rozbełtaj. Dodaj doprawiony szpinak i troszkę pokruszonej fety. Ważne, żeby dodatków nie było bardzo dużo, bo omlet się nie zwinie. Na rozgrzane masło z olejem wylej masę jajeczną. Mieszaj łopatką dopóki się w połowie nie zsiądzie - jak bardzo luźna jajecznica. Wtedy rozprowadź równomiernie na patelni. Kiedy wierzch będzie prawie ścięty, ale jeszcze mokry i lepki, zacznij zwijać omlet delikatnie łopatką (lub dwiema, jeśli ci wygodniej) - formując ciasną roladę. Staraj się nadać jej kanciasty kształt. Pierwszy może nie wyjść, ale kurde... pomyśl, że w japonii robią to pałeczkami o.O  
Kiedy rolada omletowa przestygnie, krój ją naprzemiennie prosto i pod kątem (jak na zdjęciu) i układaj na półmisku. Możesz po prostu posypać szczypiorkiem lub podać z sosem np. pomidorowym. Albo z sosem sojowym wymieszanym z wasabi w osobnej miseczce. Cokolwiek.

W alternatywnej wersji wymieszałam omlet z salsą paprykową z poprzedniego wpisu. Dodatki zależą tylko od twojej inwencji. Have fun!



***
Nie spij się w sylwestra za mało. Nie pamiętaj północy. Ukryj przed sobą własny telefon i nie rób żadnych noworocznych postanowień. 
I pamiętaj... byle do kwietnia!



piątek, listopada 2

GOOD TO BE BACK... :]


Minęły niemal trzy miesiące od ostatniego wpisu. Wiele osób pytało mnie czy zarzuciłam już bloga. Jak widać nie. Przez te trzy miesiące moje życie biegło w szalonym tempie. Wydaje mi się, że jeszcze wczoraj stawiałam pierwsze wystraszone kroki w Spółdzielni. Ale wiele już razem przeszliśmy. Wiele się zmieniło. I wiele się jeszcze zmieni. Czasem zastanawiam się, czy nie powinnam być teraz w Anglii. Życie jest przewrotne. Trudno stwierdzić czy ja mam nad nim kontrolę czy ono nade mną. Życie jest przewrotne. Ale faktem jest, że nigdy nie miałam takiej swobody kulinarnej w żadnej pracy dla 'szefa'. Jestem w miejscu, gdzie wszyscy są równi i dobrze mi tu. Każdego dnia eksperymentuję, rozwijam się. Uśmiech naszych gości i pochwały z ich ust są nieocenione. Anglia odpływa przy nich daleko, daleko poza mój zasięg. Jestem ciekawa zimy. Czuję, że będzie przełomowa. Tak. To będzie dobra zima.  

A z okazji mojego powrotu - inspirowane cholerną jaskrawą zielenią mojego nowego cudo-mieszkania (10m2? O.o) i dziwną cukiniową fazą, w którą jakiś czas temu wpadłam - dwa zielone, cukiniowe przepisy ;). Let's twist it up!

SPAGHETTI Z PESTO I CUKINIĄ:



składniki:

pesto bazyliowe:
- pęczek bazylii
- garść startego grana padano (lub innego twardego, intensywnego sera)
- ząbek czosnku
- oliwa z oliwek
- sól
- sok z połowy cytryny (osobiście daję więcej, ale jestem uzależniona od cytryny xD)

plus:
- makaron spaghetti (1/4 - 1/5 paczki na porcję)
- kilka plasterków cukinii na porcję
- sól, pieprz

wykonanie:
Najpierw zmiksuj pesto bazyliowe z podanych składników. Makaron ugotuj tak, jak lubisz. Ja akurat wybieram al dente, ale wpieprzać rozgotowany to żaden wstyd :D. W czasie gotowania makaronu, rozgrzej na patelni oliwę i podsmaż na niej cukinię przyprawioną pieprzem i solą (krótko, ale na mocnym ogniu - ma być zrumieniona, ale wciąż półtwarda - dojdzie jeszcze na talerzu od ciepła własnego). w garnku wymieszaj odcedzony makaron z pesto. Wyłóż na środek talerza. Posyp wiórami parmezanu wyskrobanymi nożem. Ozdób świeżą bazylią i ćwiartkami cytryny, które każdy może wycisnąć do smaku. Talerz skrop pesto i smacznego! Jedz póki gorące.


ZIELONE RISOTTO NA BRĄZOWYM RYŻU Z ORZEŹWIAJĄCĄ PAPRYKOWĄ SALSĄ:


składniki:
- oliwa z oliwek
- 100g ryżu na porcję
- 1l bulionu
- 1 ząbek czosnku
- wiązka świeżego szpinaku
- zimne masło
- grana padano lub inny twardy, intensywny ser

salsa paprykowa:
- 1szkl. posiekanej w drobną kostkę kolorowej papryki
- sok z cytryny
- oliwa z oliwek
- mała garść posiekanej natki pietruszki
- sól, pieprz

wykonanie:

Zacznij od salsy paprykowej. Wymieszaj wszystkie składniki i dopraw do smaku. Cytryna powinna być wyczuwalna. Schowaj do lodówki.
Na patelni rozgrzej oliwę. Wsyp ryż i podsmażaj do zeszklenia. Usłyszysz jak delikatnie trzaska. Wtedy dodaj rozgnieciony czosnek, zamieszaj i wlej chochlę bulionu. Pozwól mu się wchłonąć, mieszając co jakiś czas. Dodaj kolejną chochlę. I tak do ugotowania ryżu. W przypadku ryżu brązowego to długotrwały proces, więc znajdź sobie jakieś poboczne zajęcie ;). Sprawdzaj co jakiś czas smak ryżu, bo w zależności od bulionu łatwo go przesolić. Jeśli uznasz, że jest za słony, zacznij dodawać wodę zamiast wywaru. Pod koniec gotowania ryżu, dodaj garść tartego sera i posiekany szpinak (ewentualnie dopraw pieprzem i sokiem z cytryny). Podgotuj jeszcze chwilę, aż zwiędnie. Wyłącz. Dodaj kawałki zimnego masła i pozwól mu się rozpuścić, delikatnie mieszając. 
Na patelni rozgrzej oliwę i podsmaż na niej paski cukinii (najlepiej małej). Przypraw solą, pieprzem i skrop sokiem z cytryny (uważaj - może się zapalić). 
Na środku talerza ułóż risotto. Możesz je uformować ręcznie, za pomocą drewnianej łyżki lub przy użyciu specjalnych metalowych obręczy kucharskich. Na ryżu rozłóż paski cukinii. Naokoło wyłóż schłodzoną salsę paprykową. Całość skrop pesto lub oliwą i podawaj.  

***

PS
Spotkało mnie powszechne niestety w blogowych kręgach przykre doświadczenie. Ktoś przywłaszczył sobie przepis na moje vegańskie burgery :c. Drodzy blogerzy, małe ostrzeżenie dla was. Wklejam link do bloga my little vegan world. I dla porównania oryginał: http://foodaua.blogspot.com/2012/05/my-ultimate-vegan-burger.html. Smutne, że support google olewa sprawę. Ale doceniam administratorów vegespot.pl, którzy na moją prośbę usunęli ten wpis ze swojego serwisu. Wielkie dzięki ;). 

Tyle na dziś. Czytamy się znów niebawem. Wracam na dobre z bagażem wytwistowanych w kosmos pomysłów! :D

Wierzcie we mnie i pamiętajcie... jedzmy ładnie!


czwartek, lipca 19

SPÓŁDZIELNIA ORGANIC BAR & PORTOBELLO VINTAGE BUTIK


No ja wiem, stylówkę to mam na żula. Hmm wydaje mi się, że 'żulerka' to styl ponadczasowy. I nawet eco! Bo te jeansy będę nosić aż się rozpadną, a tamta koszulka dostanie trzy różne życia - aż skończy pofarbowana, poszarpana i błagająca o litość o.O Androgyniczno-szmaciarski styl znam doskonale xD. Ale modę ogólną zostawiam specjalistom. Takim jak Justyna.

Jestem dumna z Justyny. Obie popie*doliłyśmy ASP i teraz stawiamy na spełnianie się w tym, na czym zależy nam najbardziej. W modowym kierunku Justyna rozwija się świetnie i dobrze się na to patrzy. Tym bardziej cieszę się, że mogłam ostatnio aktywnie uczestniczyć w otwarciu przeniesionego na Kazimierz butiku Portobello, w którym pracuje J. - zajmując się cateringiem w kooperacji z nowo otwartą knajpą Spółdzielnia. Catering oczywiście wege!

I tu w tym miejscu mam przyjemność pochwalić się, że 'spółdzielniana' ekipa zechciała przygarnąć mnie pod swoje skrzydła i teraz pracujemy razem ;). Więc jeśli chcesz spróbować pierwszego wege-fast-food'u w krk, pogadać ze mną o jedzeniu i nie tylko - najlepiej w akompaniamencie dobrego, zimnego piwa... wbijaj na Meiselsa 11!
Przechodząc do meritum... Siedzę na parapecie okna w moim nowym syfiastym pokoju syfiastego mieszkania koleżanki z pracy i popalam spokojnego papierosa. Za godzinę mam być w pracy, więc wrzucam coś na szybko - jedna z rzeczy, których można było skosztować na cateringu u J. i oficjalnym otwarciu Spółdzielni. Zmiany. W końcu.

KĄSKI ORZECHOWE Z SOCZEWICĄ I SELEREM I MIODEM:


składniki:
- 1szkl mieszanych orzechów - włoskich i arachidowych
- 2/3szkl zielonej soczewicy
- dwa małe młode selery z liśćmi (lub poza sezonem jeden duży)
- natka pietruszki
- 2 łyżki cukru trzcinowego
- 2 łyżki sosu sojowego
- 1 łyżeczka garam masali
- 1 łyżeczka lubczyku
- 2 łyżeczki majeranku





wykonanie:
Orzechy upraż na suchej patelni. Zblenduj je pulsacyjnie, żeby zachować fakturę grubego piasku. Odstaw. Soczewicę i seler ugotuj. Zmiksuj je razem na dość gładką masę. Wymieszaj ją z orzechami, miodem, sosem sojowym i przyprawami. Dodaj po dwie garści posiekanych liści selera i natki pietruszki. Wymieszaj. Za pomocą dwóch łyżek formuj niewielkie kąski i układaj je na papierze do pieczenia. Wrzuć do piekarnika na 20min. 180st. Podawaj na ciepło lub zimno z sosem. Z sosem do burgerów jest naprawdę w pytę. Z jakimś słodko-kwaśnym też siądzie. Ja ostatnio jadłam z musztardą z dodatkiem czarnej porzeczki ;)

Tyle na dziś. Jak trochę się ogarnę, wrzucę coś większego ;). Tymczasem raz jeszcze zapraszam w dwa aktualnie najbliższe mi miejsca:

Spoldzielnia Organic Bar & Take-away 
Portobello Vintage Butik

I pamiętaj... jedzmy ładnie! xD

wtorek, czerwca 26

STRAWBERRY SLAM JAM! :D

 
Po dniu umierania na okres i wymuszonej przez to głodówce, postanowiłam zrobić sobie dobrze xD. I tak, choć orgazm chodzi mi po głowie, to mam na myśli raczej orgazmiczne jedzenie! :D. Tylko truskawki mają wystarczająco zakręcony smak! I zakręcony kolor! I buzują jak szampan w tym śmiesznym punkcie między oczami u nasady nosa ^^'. I proszę, przestańmy w końcu udawać, że Stevie Wonder śpiewając 'Isn't she lovely/ Isn't she wonderfull/ Isn't she precious(...)' miał na myśli dziecko, a nie lady truskawkę o.O (wybacz Stevie ^^' nigdy za tobą nie przepadałam). 

No ale do rzeczy, do rzeczy, do rzeczy... Dzisiejszy wpis jest wyjątkowy nie tylko przez truskawkowy klimat. Dzisiejszy wpis jest wyjątkowy, ponieważ powstał przy współpracy z kimś, kto z truskawkami komponuje się idealnie! Jeśli jeszcze nie znacie, poznajcie. Ladies and gays! Powitajmy gromkimi brawami, pierwszy raz na foodaua!


Piękne truskawkowe zdjęcia są oczywiście jego - nie mojego (co przyprawia mnie o ciężką depresję ;( ) - autorstwa. Dzięki Herman :* Let's twist it up! Strawberry slam jam! :D


KLASYCZNE TRUSKAWKI ZE ŚMIETANĄ:                                 

Na rozgrzewkę klasyka - truskawki ze śmietaną ;). W tym miejscu nie będę nawet próbować bawić się w przepis -_-' . Ale jako bazowa inspiracja musiały się tu znaleźć :D. Więc patrz i płacz, że to Herman zeżarł, a nie ty xD.


aua: spływa! Zaraz spadnie!
Herman: gdzie spływa? Zrobię fotę, będzie omniomniom ^^' 

***
Po szybkiej rozgrzewce najwyższa pora podkręcić tempo. Jedno z moich ulubionych śniadań i lekkich obiadów na słoneczne, duszne dni.

PLACUSZKI Z TRUSKAWKAMI I ŚMIETANĄ:


składniki:
1 mały jogurt naturalny (najlepiej gęsty)
1 serek homogenizowany waniliowy
2 jajka
10 łyżek mąki
2 czubate łyżki cukru 
proszek do pieczenia

dodatkowo:
truskawki
1 duże opakowanie śmietany
cukier puder

wykonanie:
Rozbij jajka i oddziel żółtka od białek do dwóch osobnych misek. Żółtka wymieszaj z cukrem, serkiem i jogurtem. Następnie wmieszaj mąkę i proszek do pieczenia (ja używam proszku na oko (?) powiedzmy... no dobra łyżeczka proszku by siadła). Białka ubij na sztywną pianę. Pod koniec ubijania dodaj szczyptę soli. Wmieszaj pianę delikatnie do masy. Rozgrzej patelnię z olejem i smaż placuszki wykładając je dwiema łyżkami, ponieważ ciasto jest dość rzadkie. Podawaj polane słodką śmietaną i posypane truskawkami. Na zimno też są ok ;). 
***
I nareszcie możemy przejść do końcowego zaliczenia. Bardzo uszczęśliwiający deser *.* . Deser, który z każdej rozmowy pozostawia tylko:

- mmmmohhhmmmmmniomn... mmmmmhhhh... ommmmmmm...

MUS ŚMIETANKOWY Z BIAŁĄ CZEKOLADĄ I TRUSKAWKAMI NA CIEPŁO:



składniki:
1 duże opakowanie  śmietany 18%
3 płaskie łyżki cukru pudru
4 łyżeczki agaru
1 tabliczka białej czekolady

truskawki
różowe wino półwytrawne
cukier

+ dodatkowy cukier na karmelowe dekoracje

wykonanie:
Ubij śmietanę z cukrem. Rozpuść agar w rondelku w niewielkiej ilości wody. Odstaw na chwilę, po czym zagotuj. Odstaw na krótką chwilę, żeby się ochłodziło i rozprowadź dokładnie w śmietanie. Czekoladę zetrzyj na tarce na jak największych oczkach i wymieszaj delikatnie ze śmietaną. Wstaw masę do lodówki, żeby nieco zgęstniała, po czym wyłóż do form. Polecam obręcze kucharskie, bo łatwiej wykłada się masę na talerz z naczynia bez dna. Trzeba tylko zawinąć je do chłodzenia folią spożywczą od spodu. Jeśli jednak nie masz takich obręczy, szklanki dadzą radę. Po prostu przed wyłożeniem musisz zanurzyć je na chwilę w gorącej wodzie i zachować spokój i cierpliwość, jeśli się nie uda :P. Przed podaniem mus musi posiedzieć kilka godzin w lodówce :]. 

W tym czasie przygotuj karmelowe ozdoby. Wlej do rondla szklankę wody. Podłącz palnik na dużą moc. Wsyp do środka szklankę cukru i zostaw. Nie mieszaj! Po chwili wszystko zacznie się gotować i zmieniać kolor z przezroczystego, przez żółtawy, aż do bursztynowego. Wtedy szybko zdejmij rondel z ognia i zanurz na kilka sekund w naczyniu z zimną wodą. Weź dwa widelce i maczając w karmelu rozciągaj go między nimi w powietrzu, aż zastygnie. Pewnie upaprzesz cały zlew i dużą ilość widelców, ale wystarczy, że potem zalejesz wszystko wodą i samo zejdzie ;). Jak karmel na sztućcach pozastyga odłam go delikatnie i odłóż.

Wyciągnij mus z lodówki. Pokrojone truskawki podgrzej z odrobiną cukru i porządnym chlustem wina, aż się zagotują. Podawaj osobno. Całość ozdabiaj karmelem. Tyle ;)


***
Na koniec jeszcze raz dla przypomnienia:

- ja - nazywam się monika fudała (aua) i wydaję ostatnie pieniądze na blogowe dania
- on - Paweł Herman Photography - przychodzi, robi truskawkowe zdjęcia i sprawia, że moje puste kieszenie nabierają sensu :*

I najważniejsze... jedzmy ładnie! 



Truskawki 2012

poniedziałek, czerwca 18

ASPARAGUS OF COLOURS



W końcu! Udało mi się dorwać i zainwestować w długo wyczekiwane talerze! :D Kwadratowy talerz głęboki dostałam już na urodziny, ale ma szeroki rant i wykorzystam go przy innej okazji, która już kreuje mi się w głowie. Z moim najnowszym talerzem natomiast najlepiej dogadują się zupy dwu-kolorowe. Dziś ukłon w stronę pysznych sezonowych szparagów, które w końcu tanieją xD. A talerz płaski prostokątny? Też się od razu przydał i przyda się jeszcze wielo-wielokrotnie, bo mogłabym go zjeść w całości - nawet bez jakiegokolwiek dania! o_O. Dlatego przykro mi, ale zdaje się, że od dziś będziesz go tu oglądać do znudzenia i do zrzygania. Can't help it ^^'.

Swoją drogą przestało padać i zaczęło smażyć. Więc moją zupę szparagową zjem prawdopodobnie jako chłodnik (bo na zimno też jest mega) z kawałkami zimnych szparagów polanych super-schłodzonym sosem o_O. W chwili, gdy będziesz to czytać, ja i mój kumpel talerz będziemy prawdopodobnie chować się w piwnicy do kolejnego zachodu słońca... Dziś wszystkich pozdrawiamy gorąco (bo inaczej sie nie da xD) i już do konkretów. Dwukolorowy krem szparagowy! Let's twist it up!

DWUKOLOROWY KREM SZPARAGOWY:



składniki:
pęczek szparagów zielonych
pęczek szparagów białych
1 litr bulionu warzywnego
70gr serka topionego śmietankowego
sok z cytryny
cukier
sól, pieprz

dodatkowo:
ja dodaję jeszcze odrobinę warzyw z gotowania bulionu, żeby krem był nieco bardziej gęsty ;)

wykonanie:
Szparagi umyj i odłam twarde końcówki (wystarczy, że wygniesz - szparagi łamią się automatycznie tam, gdzie trzeba ;)). Nie wyrzucaj końcówek! Zwiąż je w kawałku gazy i wrzuć do garnków ( zielone i białe osobno!). Pozostałe części szparagów obierz skrobaczką do jarzyn (szczególnie białe, ponieważ zazwyczaj mają sporo więcej włókien, co w zupie jest szczególnie niewygodne. Pokrój szparagi na mniejsze kawałki i wrzuć do garnków. Zalej każdy garnek 0,5l bulionu i gotuj pod przykryciem do miękkości. Główki szparagów gotują się szybciej, więc wyjmij wcześniej część z nich i odstaw do ostygnięcia. Po ugotowaniu wyciągnij gazy z końcówkami i wyrzuć. Następnie wrzuć do każdego garnka po połowie sera topionego. Do zielonych szparagów dodaj też porządną łyżeczkę cukru; do białych - pół. Zmiksuj oba kremy porządnie, żeby zmielić pozostałe włókna i dobrze napowietrzyć krem. Spróbuj i dopraw solą i pieprzem (biały krem także koniecznie sokiem z cytryny! :D). Szybko zmiksuj jeszcze raz. Przelej oba kremy do wygodnych mniejszych naczyń i wlewaj je jednocześnie - powoli i ostrożnie - do talerza. Możesz dzielić je na pół, możesz robić wzory - co chcesz ;). Na płaskim talerzu pod spodem ułóż kilka odłożonych wcześniej główek szparagów i polej ulubionym sosem (ja użyłam sosu do burgerów vegańskich, który zawsze mam gdzieś w lodówce). Ozdób krem szczypiorkiem i podawaj np. z grzankami :]. Smacznego!


I pamiętaj... jedzmy ładnie!

wtorek, czerwca 12

1...2...3...MAKEOVER!

Po delikatnym skróceniu włosów przyszedł czas na dalsze drobne kroczki w kierunku 'akcji jakichkolwiek'. I w tym miejscu moje ogromne PRZEPRASZAM :( za opóźnienia z wstawieniem tego postu. Pomysł był cudowny w swej prostocie. Zebraliśmy się wcześnie rano - ja, gumiś, teska i stom - z plecakami, namiotami, karimatami, tekturami etc. etc. Zgierz dość zimny, ale znośny. I na stopa! 9 godzin później spotkaliśmy się w Jastarni wraz z dwójką nowo-poznanych ludzi. Deszczowy i dość chłodny, ale cudownie relaksujący łikend, którego tak kure*sko potrzebowałam. Dzięki wam raz jeszcze - stom i teska - za propozycję! :* low ju. Czekam na Paryż i moje Glasgow! ^^


Zdjęcia i przepisy powstały tuż przed wyjazdem. Ale na szczęście, o ile jedzenie pleśnieje z czasem - przepisy nie :D. Zostało mi wino po obiedzie dla rodziców. Dobre wino, oj pyszne ^^. Cóż to by było za marnotrawstwo go nie zużyć! Nie musiałam zastanawiać długo. Moje myśli uporczywie oscylowały wokół Jastarni. A tak się przypadkiem złożyło, że kiedyś stomowi obiecałam wpis z makaronem tagliatelle z sosem brokułowym na winie. Nie byłabym sobą, gdybym nie dodała czegoś od siebie. Moja ulubiona wersja tego prostego dania zawiera jeszcze pieczarki. A wygodna domowa kuchnia i nadmiar czasu żebrzą o więcej... Więc do roboty! Specjalnie dla stoma! :D

I tutaj mała dygresja ^^'. Po drodze do makaronu właściwego z wielu przyczyn (typu ciasny portfel, zegarek skur*iel i tym podobne...) warto się zatrzymać. Po tej drodze bowiem powstaje szybki, prosty i wciąż pyszny sos pieczarkowy ;). 


TAGLIATELLE Z SOSEM ŚMIETANOWO-PIECZARKOWYM NA WINIE:

składniki na 2-3 porcje:
1 średnia cebula
7 średnich pieczarek
3/4 dużego opakowania śmietany
pół szklanki wina białego półwytrawnego
2-3 ząbki czosnku
spory kawałek serka topionego śmietankowego 

2-3 garści makaronu tagliatelle

tymianek
sól, pieprz

wykonanie:
Wstaw wodę na makaron. Cebulę posiekaj i zeszklij na oleju. Pieczarki posiekaj w półplasterki. Wrzuć na rozgrzaną patelnię do cebuli. Zależnie od rozmiaru patelni smaż porcjami (jak już pisałam pieczarki nie lubią tłoku, gdyż puszczają dużo soków). Od razu dodaj przyprawy. Przesmaż chwilę do zrumienienia i dodaj zmiażdżony czosnek. Woda na makaron pewnie już gotowa , więc posól ją i wrzuć tagliatelle. Po chwili do pieczarek wlej wino. Odparuj. Zmniejsz ogień i dodaj śmietanę i serek topiony. Zamieszaj wszystko razem i spróbuj - ewentualnie przypraw. Gdy makaron będzie taki jak lubisz (ja mało oryginalnie stawiam na al dente ze względu na różnorodność tekstur i lepsze trawienie), odcedź go i wrzuć na patelnię do sosu. Szybko zamieszaj, posyp natką pietruszki i podawaj! Smacznego ;)

I lecimy dalej! :D

TAGLIATELLE Z SOSEM PIECZARKOWO-BROKUŁOWYM NA WINIE:

 
składniki na 3 porcje:
jak wyżej + pół brokułu + sok z cytryny



wykonanie:
Ok. Zatrzymaliśmy się wyżej na etapie sosu pieczarkowego. Wróćmy na chwilę do momentu wstawiania wody na makaron. W tym czasie powinniśmy wstawić też brokuły. Z brokułami sprawa jest prosta. Nieco soli do wody i doprowadź wszystko do wrzenia. Zdejmij z ognia i zostaw pod przykryciem na kilka minut - same dojdą. 
Świetnie. Teraz dalej do etapu gotowego sosu pieczarkowego na patelni. Wrzuć ugotowane brokuły i skrop sokiem z cytryny. Zamieszaj. Spróbuj i ewentualnie dopraw. Dodaj makaron, zamieszaj i tyle. Serio. Tyle. Ja podaję posypane szczypiorkiem ;).

I lecimy dalej!

Zawsze kupuję i robię rzeczy na oko, potem naturalnie zostaje mi wszystkiego za dużo. Więc utknęłam z nadmiarem pieczarek, brokułów i makaronu. Narzekam? Nieee :D. Czas na kuchenny freestyle i małe makeover! xD. Let's twist it up!



TERRINA PIECZARKOWO-BROKUŁOWA podawana na tagliatelle w sosie śmietanowo-szczypiorkowym:







składniki na 4 foremki do muffinek:
pół brokułu
7 pieczarek

pół opakowania dużej śmietany 18%
jajo
czosnek granulowany
sok z cytryny

tymianek
sól, pieprz


makaron tagliatelle
pół opakowania dużej śmietany 18%
pół małej cebuli
wino białe półwytrawne 
szczypiorek
sól, pieprz



wykonanie:
Brokuły ugotuj jak wyżej. Pieczarki przesmaż z tymiankiem, pieprzem i solą. Jedno i drugie zmiksuj osobno. Dopraw masę brokułową pieprzem, czosnkiem granulowanym i sokiem z cytryny (i solą, jeśli trzeba). Masę pieczarkową dopraw czosnkiem i resztą przypraw, jeśli uznasz, że do smażenia dosypałeś za mało. Pamiętaj, żeby obie masy doprawić nieco mocniej niż zwykle, ponieważ będziemy dodawać do nich jeszcze śmietanę z jajkiem. Możesz oczywiście doprawić je po dodaniu miksu, ale nie każdy je surowe jajka ;). Więc... w oddzielnym naczyniu rozbełtaj jajo ze śmietaną. Dodaj po równo do mas. Nasmaruj foremki olejem. Możesz masy nakładać łyżką lub wygodniej szprycą kuchenną. Ja takiej nie posiadam, więc używam po prostu woreczków foliowych xD. Dlaczego wolę tą opcję od łyżki? Bo czasem wybieram różne formy - węższe czy dziwniejsze - i łatwiej jest się do nich wcisnąć. Plus - na większą ilość foremek to znacznie szybsze wyjście. Na dno foremki wpakuj masę brokułową. Dopełnij pieczarkową i wrzuć do piekarnika. Ok 20min w 160 stopniach. W tym czasie ugotuj dwie niewielkie garści makaronu i przyrządź szybki sos śmietanowy. Cebulę posiekaj i zeszklij na oleju. Dodaj porządny chlust wina. Odparuj. Przełóż do wysokiego naczynia i dodaj śmietanę oraz niewielką garść szczypiorku. Zmiksuj. Dopraw solą i pieprzem. Wymieszaj z makaronem. Na talerzu rozłóż mała porcję tagliatelle w śmietanie. Terrinę przekrój na pół i ułóż na makaronie. Ozdób szczypiorkiem i pomidorkiem koktajlowym. Możesz zrobić jakieś wzory czy kropki z sosu. Potraktuj wszystko odrobiną świeżo-zmielonego pieprzu i podawaj. 

***

Te same składniki nie zawsze znaczą te same dania. Nuda? Błagam! Tylko nie w kuchni! O.o   Kreujmy! Komponujmy! 
I pamiętaj... jedzmy ładnie!

sobota, czerwca 2

LICK/LEEK & KISS/QUICHE



'We can break the pattern, we can change the colour'. Yes, La Roux, we can. And we will.

Jak dla mnie życie jest dość psychodeliczne, jeśli patrzeć na poszczególne klocki układanki. Psychodeliczność o dziwo rośnie, kiedy jest najspokojniej.  No nie robię nic. Aktualnie. Po licencjacie rzuciłam studia. Pracy nie mam. Pomysłów aż za dużo, ale w tym jednym aktualnym momencie nie mogę żadnego z nich ugryźć. Letarg. Po 1,5 miesiąca dostaję kur*icy, otwierając oczy i widząc ten sam sufit z tym samym napisem 'nie' - wymalowanym sprayem na jednej z imprez.

Nawet tak spokojna osoba, jak ja, musi wybuchnąć. Więc krok pierwszy - fryzjer. Zgól więcej głowy, aua. Gwarantuję ci kopa. Kop jest. Zaliczone. Determinacja jest? Jest. Grunt pod nogami? Tak, proszę pani, właśnie wrócił. I wierz lub nie... Czuję... naprawdę czuję, że nadchodzi coś DUŻEGO. Coś MOCNEGO. I tym razem nie pozwolę, żeby przeleciało mi między palcami.

Wróciłam wczoraj do rodzinnego miasteczka na kilka chwil. W dzień dziecka. I zbierając siły, żeby wywrócić wszystko do góry nogami, postanowiłam w dzień dziecka zrobić obiad dla rodziców. Jestem czarną owcą rodziny. Zawsze zbuntowana. Zawsze inna. Uparła się na ASP, które rzuciła. Uparła się nie jeść mięsa i marzy o knajpce w szałasie na małej wyspie. I na domiar złego nie lubi chłopców (w imię ojca i syna! xD).  ...No nigdy nie byłam wymarzoną córką xD. Ale nigdy też nie byłam córką nudną ;). I jeśli jest coś, co moi rodzice mogą wiedzieć, że robię naprawdę dobrze... z pewnością będzie to gotowanie :]. Let's twist it up! 

QUICHE Z KARMELIZOWANĄ CEBULĄ I POREM



składniki na tartę średnicy :
  ciasto:
     3/4 kostki masła
     30 dag mąki (najlepiej krupczatki)
     3/4 opakowania małej śmietany 18%
     1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
     1 żółtko
     bułka tarta
     spora szczypta soli 
  farsz:
     2 duże pory
     0,5kg słodkiej cebuli
     białe wytrawne wino
     masło
     szklanka śmietany 18%
     1 jajo + 1 białko
     3/4 szklanki startej mozzarelli 
             pieprz, sól 
  sos:
     szklanka śmietany 18%
     2 łyżki majonezu
     2 łyżeczki musztardy
     łyżka octu jabłkowego
     duuużo posiekanego koperku

wykonanie:
Wszystkie składniki ciasta wyrzuć na stolnicę i zagnieć. Serio. Zapomnij o przesiewaniu mąki, dodawaniu produktów w odpowiedniej ilości i kolejności. Jedyne co musisz zrobić, to najpierw przeciskaj i przecieraj to wszystko między palcami - do uzyskania czegoś na kształt sypkich wiórków. Wtedy ściśnij wszystko razem i zagnieć jak najszybciej w zwartą kulę. Im mniej zagniatania, tym bardziej kruche ciasto. Reszta jest nieważna. I na przynajmniej pół godziny do lodówki z tej samej przyczyny!

 
W tym czasie posiekaj cebulę w piórka, dopraw solą i pieprzem i smaż na oleju z masłem do złoto-brązowego koloru i lepkiej konsystencji. Odstaw. Pory przetnij na pół i dokładnie umyj. Następnie pokrój na wąskie paski długości ok. 10cm. Nie wyrzucaj i pokrój też zielone części - pory je się w całości! Rozpuść nieco masła z olejem na patelni i wrzuć pory. Dopraw solą i pieprzem. Podsmaż chwilę do zwiotczenia i napij się wina. W końcu trzeba sprawdzić walory smakowe ;). Nalej dwa pełne kieliszki. Jeden wlej do porów, drugi do żołądka. Przykryj i duś do miękkości. W razie potrzeby dolej wina lub wody. Na koniec odkryj pory i odparuj resztę płynu. Odstaw.

Ciasto na pewno już się schłodziło. Wysmaruj formę odrobiną oleju. Niczego nie wałkuj. Po prostu rozgniataj kawałki ciasta bezpośrednio i byle jak na formie, aż uznasz że jest ok. Pamiętaj o wyższych brzegach, bo będziemy to zalewać śmietaną ;). Kolejna sprawa - nie biegnij do sklepu po groch, żeby obciążyć spód xD. Po prostu ponakłuwaj ciasto gęsto widelcem - wtedy nie wyrośnie. Do pieca! 180st - do zezłocenia.

W tym czasie wymieszaj w misce śmietanę, mozzarellę i jajko z dodatkowym białkiem. Dopraw nieco solą i pieprzem. 

Gotowy spód posyp bułką tartą. Następnie rozprowadź na nim warstwę cebuli. Potem warstwę porów. Zalej wszystko mixem śmietanowo-jajecznym i zapiekaj dalej w 180st do ścięcia, czyli jakieś pół godziny. 

W trakcie pieczenia przygotuj szybki sos koperkowy. Wymieszaj w misce wszystkie składniki. Dopraw solą i pieprzem. 

Tartę posyp posiekanym surowym porem. Podawaj z sosem i sałatą. Oczywiście wino użyte do porów będzie idealnym kompanem tego obiadu! :D omniommniom

***
A z okazji wczorajszego dnia dziecka - moi rodzice nad obiadem ;)


I pamiętaj... jedzmy ładnie! ;)

czwartek, maja 24

STUFFED PEPPER



Nie mając pewien czas temu pomysłu na obiad, poprosiłam moją współlokatorkę, żeby wymieniła jakieś warzywo, które lubi. 
- Papryka! - nie zastanawiała się długo. Ja też nie. 'Papryka' w mojej głowie zabrzmiało jak 'jurika!' i poczułam olśnienie, jak Jack Skellington w cudownym 'Nightmare before Christmas'. A więc papryka. Pani papryka jest piękna sama w sobie i niewiele jej trzeba pomóc, żeby zabłysła. Paprykowe danie, które w pełni pokazuje jej olśniewającą urodę, to oczywiście papryka faszerowana! 

Mogłoby się wydawać... 

Większość faszerowanych papryk, jakie dane mi było zjeść, wyglądało raczej średnio. Przekrojone na pół, zalane hektolitrami sosu, spod którego niewiele było widać. A jeśli już wyglądały znośnie, to nadzienie pozostawiało wiele do życzenia. Wiesz... naprawdę?! Ryż i marchewka z groszkiem to jedyne, co przychodzi wam do głowy, jak mały-zły-wegetarianin zabierze wam kochane mięsko? Nie, nie, nie! Liberum veto, wolne electro i wszystko, co tylko wyraża bunt. No po prostu NIE. Możemy dyskutować o tym godzinami. A wierz mi... potrafię zamęczać znajomych w nieskończoność opowieściami o słodkiej małej musztardzie dijon z czarną porzeczką z Almy, której nie mogłam się oprzeć i musiałam ja adoptować xD.

- Przepraszam! Już... już idę! Wiem, jestem popier**lona o_O - jęczałam odchodząc od półki z moim wymarzonym prostokątnym, białym talerzem, nad którym śliniłam się dobrą chwilę, ściskając w dłoni słoiczek musztardy. Patrycja spojrzała na mnie tym dziwnym, krzywym grymasem i odpowiedziała tylko
- No. - mimo wszystko miałam nadzieję, że zaprzeczy xD.

Więc tak... tak, możemy rozmawiać godzinami o papryce. Ale jeśli naprawdę chcesz ze mną dyskutować... mów do mnie w ten sposób:

FASZEROWANA PAPRYKA


składniki na 5 papryk:
- 6 podłużnych papryk (mogą być zwykłe, ale jak najmniejsze, bo   to bardzo sycące danie; te podłużne są coraz łatwiej dostępne i mają wiele plusów - mniejsze, nieco słodsze i zwyczajnie stanowią jakąś odmianę)
- 1 saszetka kaszy jęczmiennej lub mniej-więcej szklanka luzem
- włoszczyzna:
  - 2 średnie marchewki
  - kawałek selera
  - niewielka pietruszka
  - mała cebula
- 3 pory
- pęczek natki pietruszki
- białe wytrawne/półwytrawne wino
- masło
- puszka pomidorów
- śmietana 12%
- suszona cebula
- sos sojowy
- liść laurowy
- zioła małgorzaty
- lubczyk
- cukier
- sól, pieprz 




wykonanie:

Kaszę ugotuj (ale nie do końca na miękko - dojdzie jeszcze w piekarniku). Włoszczyznę pokrój w drobną kostkę i podsmaż chwilę na oleju. Następnie zalej niewielką ilością wody, posól, dodaj liść laurowy oraz lubczyk i ugotuj. Możesz dodać kostkę warzywną bulionową, a bulion po gotowaniu użyć np. do zupy. Pod koniec gotowania dodaj też posiekane pół pora. W międzyczasie umyj papryki. Największą ułóż na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Polej olejem i posól. Zapiekaj do miękkości w wysokiej temperaturze. Następnie wrzuć na chwilę do woreczka foliowego i obierz ze skóry. Pozbądź się gniazda nasiennego i zmiksuj z odrobiną oleju i cukru. Odstaw. Warzywa odcedź i wsyp do miski. Dodaj posiekaną natkę pietruszki (zostaw nieco do sosu pomidorowego). Dodaj także kaszę i zmiksowaną paprykę. Wlej kilka łyżek bulionu po gotowaniu warzyw i dwie łyżki sosu sojowego. Wymieszaj. Dopraw ziołami małgorzaty, solą pieprzem i lubczykiem. Od reszty papryk odetnij ogonki i odstaw. Pozbądź się gniazd nasiennych i posól odrobinę wnętrza papryk. Wypełnij je farszem i ułóż na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Polej olejem i zapiekaj w 180st do miękkości (ok. 30min). 
W międzyczasie zrób ekspresowy sos pomidorowy. Puszkę pomidorów zmiksuj z resztą natki pietruszki i czubatą łyżeczką suszonej cebuli. Zagotuj w rondelku i dopraw odrobiną cukru, solą i pieprzem. Wymieszaj z 1-2 łyżkami śmietany. Odstaw.
W rondlu rozpuść nieco masła z chlustem oleju (zapobiegnie to przypalaniu się masła). Dodaj liście porów pokrojone na ok.15cm paski. Podsmaż krótką chwilę i dodaj nieco wina, pieprz i sól. Podduś pory do miękkości (w razie potrzeby dolewaj odrobinę wody). 
Na talerzu umieść porcję duszonych porów. Na niej połóż faszerowaną paprykę i przykryj odłożoną końcówką. Ozdób talerz podgrzanym sosem pomidorowym. Resztę sosu podawaj osobno, żeby każdy mógł wziąć ile potrzebuje. 
Nalej sobie porządny kieliszek wina, użytego do duszenia porów i rozsiądź się wygodnie... Teraz możemy rozmawiać dalej ;].

I pamiętaj... jedzmy ładnie!